Podczas gdy Hundred Kingdoms i City States mogą twierdzić, że są głównymi bastionami ludzkiej cywilizacji, nie należy zakładać, że są to jedyne bastiony ludzkiej potęgi. Daleko na północy, za zaatakowanymi przez potwory Morzami Północnymi, leży Manheim, ojczyzna Nords. Ludzie ci prowadzą dziką i nieustępliwą wojnę przeciwko swoim południowym kuzynom; jest to wojna najazdów i grabieży, wojna niezliczonych bitew i rozlewu krwi, ale przede wszystkim jest to wojna zemsty.
Łatwo byłoby oczernić Nords jako krwiożercze bestie, nie lepsze od potworów, które prowadzą do walki. Takie postępowanie umniejszałoby wyczyn, jakim jest przeprawa przez Białe Pustkowia, poniżałoby marynarskie umiejętności, odwagę i hart ducha wymagane do opłynięcia kontynentu i prowadzenia wojny na dalekich południowych wybrzeżach.
Ale przede wszystkim poniżałoby to osiągnięcie, jakim jest przetrwanie, nie mówiąc już o dominacji, w Mannheim.
Gdyby bogowie sami stworzyli tygiel do testowania ludzkości, nie mogliby stworzyć gorszego piekła niż lodowate ziemie północnego kontynentu. Te przeciwności sprawiły, że Nords stał się jednym z najtwardszych i najniebezpieczniejszych przeciwników, jakich można spotkać na polu bitwy.
Pierwsza odnotowana nazwa tego północnego kontynentu to Vanirheim. Jest to ludzka nazwa oddająca hołd panom tamtej epoki, Vanirom. Niewiele wiadomo o nich i ich rządach. To, co jest mało znane, to tylko chmura mitów i legend, według których Vanirowie byli bogami. Niegdyś podzieleni przez wewnętrzne spory, zjednoczyli się ze swoimi kuzynami, Aesir, aby zrzucić smoki, podporządkować sobie ich sługi i rządzić ludźmi ze swojej siedziby władzy, Yggdrasil, ogromnego drzewa, które łączyło wnętrzności ziemi z niebem powyżej. Byli rządzeni przez boga o imieniu Odyn i związani przez los, by umrzeć w Ragnarok. Przygotowując się do tej ostatecznej bitwy, wybrali najbardziej odważnych i zaradnych wojowników Nordów i zabrali ich ze swoich plemion w momencie ich śmierci. Kiedy nadszedł koniec Vanirów, pojawił się w postaci Surtra, straszliwej istoty światła i ognia. Przepowiedziano, że Heimdallr, najbardziej czujny z Vanirów, zadmie w swój róg, budząc śmiertelne zastępy i zwiastując początek Ragnaroku, zmierzchu Vanirów.
To się nigdy nie wydarzyło.
Loki, Wizjoner, Wyrzutek, Zdrajca, powalił Heimdallra, zanim ten zdołał zebrać Vanirów i ich zastępy wojowników, Einherjar.
Tak więc przez cały Ragnarok Einherjar spali w swoich złotych salach. Surtr i jego ogniste olbrzymy spaliły ziemię, zrównały z ziemią Yggdrasil i upiły się krwią bogów i ludzi, zanim zostały odepchnięte ogromnym kosztem: moc Vanirów została zniszczona, a sami bogowie straceni.
W następstwie tego straszliwego konfliktu Nords z przerażeniem obserwowali, jak Jotnar, zaciekłe olbrzymy, pomiot Thyrma, Pierworodnego Lodu i Ognia, powoli schodzą na pustkowia, które pozostawił po sobie Ragnarok. Przybyli ze swoich kryjówek na lodowych szczytach, by ukarać ludzkość za tysiące lat zniewag i krzywd, jakich doznali z rąk Vanirów. Osady Nordów upadały jedna po drugiej, gdy po Jotnarze nastała Fimbulwinter, niekończąca się zima. Ludzie cierpieli i umierali pod rządami Jotnara, populacja gwałtownie spadła i groziła im zagłada. Nieliczni, którzy przetrwali, byli niewolnikami Jotnara, żyjąc w jaskiniach ogrzewanych strumieniami lawy, według kaprysu i upodobań swoich okrutnych panów.
Zbawienie, gdy nadeszło, przyszło z zapomnianego miejsca. Przez przypadek lub zrządzenie losu (do którego Nords przywiązuje dużą wagę), Einherjar obudzili się o dziesięciolecia za późno, by stoczyć bitwę, którą im obiecano. Spośród tysięcy wybranych przez lata przez Vanirów, przebudziła się tylko część. Reszta odeszła we śnie lub, jak twierdzą niektórzy, drzemała nadal. Zamiast obudzić się w chwalebnej bitwie przeciwko odwiecznym wrogom, obudzili się, by znaleźć swoich bogów martwych, a ich ziemie były mroźnym pustkowiem, na którym ludzkość przetrwała tylko dzięki kaprysowi Jotnara. Tak nie może być.
Nieokiełznana furia Einherjarów rozszalała się po lodowym krajobrazie, zmiatając Jotnarów i wszystkie ich dzieła przed sobą w fali krwi i okrucieństwa, z uwolnionymi niewolnikami po ich bokach.
Po pokonaniu Jotnara lód powoli ustępował, a ludzkość ponownie osiedliła się na północy pod czujnym okiem Einherjarów. Wciąż pamiętając o swoich stwórcach, Einherjar prowadzili ocalałych Nords jako królowie, przywódcy i jasnowidze, zaprzeczając wszelkim roszczeniom do boskości, ale prowadząc Nords ponownie ścieżką zapomnianych Vanirów, obiecując, że bogowie powrócą. Bogowie jednak nie powrócili, a Einherjar powoli... przepadli.
Niektórzy po prostu zniknęli; inni zaczęli tracić swoje człowieczeństwo, przekształcając się w bestie i potwory, często ciągnąc za sobą całe plemiona. Jeszcze inni zaginęli, rzucając wyzwanie tym ze swoich pobratymców, którzy polegli. Dziś tylko garstka Einherjarów pozostaje aktywna, a ich imiona i legendy prowadzą Nords bardziej aktywnie niż kiedykolwiek osobiście.
Dzięki wszelkim przeciwnościom i wyzwaniom Nords przystosowali się, ucząc się znosić swoje środowisko i współistnieć z upadłymi krewnymi. Po odnowieniu nienawiści i liczebności, ich mściwe oczy zwrócone są na miękkie ziemie południa, pragnąc zemścić się na dzieciach Surtra, które ukradły ich przeznaczenie i bogów.