Epilog
Bitwa o Nordsrzepnięte Ziemie
Tak więc mokradła Riismarku były jeszcze zimne, a pola ryżowe lśniły porannym szronem, gdy siły króla Fredrika z Brandengradu zaatakowały nie miasto Angengrad, trzymane przez Nords, ale fort Schultzfield, pół dnia jazdy na północ od miasta. Oddechy koni i ludzi uleciały z metalowych hełmów i szafranów, mieszając się z poranną mgłą, gdy klarowne wezwanie do wojny odbiło się echem nad rzeką i lądem; wezwanie zostało odebrane, barbarzyńskie rogi podjęły wyzwanie i jedna po drugiej wieże strażnicze obozu wokół wielkiego fortu wzywały swoich zagranicznych obrońców do obsadzenia palisad. Sztandary powiewały leniwie na słabych wiatrach, blakły we mgle, ale trzymały się nie mniej mocno niż w najczystszym słońcu dnia lub przy najsilniejszym wietrze.
Dwóch poprowadziło szarżę; król Fredrik, dopingowany przez własne wojska skandowaniem "Za Wielkiego! Fredrik Wielki!", oraz Erich Schur, którego żołnierze wiedzieli lepiej, by nie wykrzykiwać niczego poza przekleństwami i groźbami pod adresem wroga, choć nie mniej szanowali własnego generała. Ich połączone siły wyglądały na silne i dzień z pewnością będzie należał do nich; jeśli uda im się zdobyć fort przed przybyciem posiłków z miasta.
To był krwawy poranek, poranek stali i śmierci. Stopniowo siły Riismarku zdobywały teren, ale do południa fort wciąż był ozdobiony sztandarami barbarzyńców. Wtedy zabrzmiały rogi i krzyk olbrzyma; ponieważ Gudmund nie mógł sobie pozwolić na utratę kontroli nad rzeką na północy i wysłał swoich najlepszych, aby utrzymać fort.
W ten sposób oszustwo zostało ujawnione, gdy chorąży Fredrika zasygnalizował Schurowi, słysząc rogi i głos olbrzyma. Schur roześmiał się mocno i dziko, a w odpowiedzi zadął w róg; trzy szybkie okrzyki odbiły się echem po polu, krzycząc, jak się zdawało, z szyderczym śmiechem: "teraz, bracia, teraz, bo barbarzyńcy dali się nabrać!". I jak jeden mąż, jakby oczekując tego wezwania przez cały ranek, ludzie z królestw wycofali się, dbając przez cały dzień bardziej o to, by ich flanki były czyste, a drogi otwarte, niż o zdobycie samego fortu.
Rozpoczął się wielki pościg, a posiłki Nordów krzyczały, gdy gonili ich wyczerpani towarzysze. "Uciekajcie, południowe psy!" krzyczeli wesoło z fortu, patrząc, jak ich najlepsi Konungyrowie ruszają w pościg. Erich i Schur uśmiechnęli się i rozkazali swoim ludziom uciekać, rozdzielając siły Nordów i prowadząc je dwiema drogami. Fort był dla nich stracony, ale nie dzień.
Przez pół dnia jazdy na południe od nich, Everard z Miecza i trzy tuziny żołnierzy jego to wystarczyło, by przejąć miasto. Tego dnia na Nords rozpętała się trwająca stulecia zemsta, gdy Zakon Miecza odebrał życie w imieniu wszystkich swoich braci, zabitych przez Svarthgalma i jego armię podczas Czerwonych Lat. Długie są wspomnienia Zakonów, mówią zwykli ludzie i mają rację. Miecz padał bez litości i bez końca, dopóki miasto Angengrad nie zostało wyzwolone.
Pod koniec dnia, opancerzona dłoń lśniła czerwienią od śmierci, którą rozprzestrzenił, Everard wszedł do sali tronowej Angengradu i podniósł koronę z martwego Gudmunda. Gdy jego ludzie powiedzieli mu, że Fredrik przybędzie w ciągu godziny, odrzucił koronę na bok i usiadł na tronie, by złapać oddech.
Kiedy Fredrik przybył na miejsce, bramy były zamknięte, a Miecz był jedynym sztandarem powiewającym na murach miasta.
Widok na Living World!
Preludium
Bartenstein, dwa tygodnie przed bitwą o Nordsepped Lands
"Jest tak, jak mówię i nie ma wątpliwości".
Jahl Pestorik nie był najostrzejszym nożem w kuchni. Gdyby był - a właściwie gdyby którykolwiek z jego małych kolesi był - lub gdyby miał choć odrobinę ambicji, mógłby zarabiać dobre pieniądze. Takie pieniądze, jakie miał Slian. Na szczęście dla Sliana, żaden z nich nie posiadał takiej cechy. Podróżujący kupcy, drugorzędni trubadurzy, okazjonalne damy w oczekiwaniu na przygodę i ulegające jego urokowi, wszystkie małe uszy Sliana zostały starannie wyselekcjonowane ze względu na brak jakiejkolwiek bystrości poza minimum wymaganym do bycia dobrymi plotkarzami i ambicji wykraczającej poza zapasowe srebrniki lub usługi, które oferował, aby pokryć ich drobne wady.
"Ten stary szlachcic, którego zabił Freddie? Tego, po którego śmierci cały Hel się rozpadł, a wszyscy szlachcice zamienili się miejscami? Tak, okazuje się, że tak naprawdę nigdy nie został zlikwidowany" - mówił dalej Jahl. "Wieść niesie, że szukał schronienia w Siilstok i bardzo chcą go wykorzystać.
"Mówisz Siilstok" - skomentował Slian, z uśmiechem dolewając mężczyźnie drinka.
"Tak - powiedział Jahl, oblizując wargi przed uniesieniem kubka, zatrzymując się i dopingując swojego dobroczyńcę, zanim wypił prawie połowę. "Siilstok to dobry towar i to nie pomyłka - powiedział, po czym elegancko otarł usta rękawem. "Pobożni ludzie. W przeciwieństwie do tego drania, Freddie'ego, Theos uderzył go tam, gdzie stał".
"A informacje są... wiarygodne?" zapytał Slian. Miał tylko jedną zasadę: nie mieć żadnej zasady. Broker informacji wybierający strony oznaczał niepotrzebne ograniczanie swojej klienteli. To tak, jakby kowal sprzedawał miecze tylko jednej stronie wojny. Niedorzecznie głupie.
"Jahl skinął głową z uśmiechem, który nie zdołał zagłuszyć jego niecierpliwego spojrzenia i wskoczył między Sliana a butelkę. "Zatrzymałem się w Siilstok w drodze z Vercy. Właściwie to sam widziałem tego człowieka.
"Gdzie jesteś pijany?"
"To niesprawiedliwe, Sly - zaprotestował mężczyzna. "Prawie jestem skłonny nie mówić ci reszty, ale po tym jestem".
"Ale zrobisz to, prawda, Jahl? zapytał Slian, ignorując liberalne użycie jego znienawidzonego przezwiska, ale mimo to zauważając je. "A może powinniśmy już iść? Nie ruszył się w stronę butelki.
Po chwili namysłu i udawanej niechęci, Jahl przysunął swój kubek bliżej Sliana.
W końcu powiedział mu, oczywiście, wszystko, co wiedział i wszystko, co słyszał, a Slian trzymał kubek pełny, słuchając. Słuchał, jak on również mówił mu imiona wielu, którzy byli niezadowoleni z Fredrika po zniszczeniu jednego miasta i zajęciu przez Nords innego; a potem niektórzy, po tym, jak wezwał Zakony, a potem jeszcze więcej, gdy pozwolił Mieczowi przejąć dowództwo nad frontem Nordów. W Vercy mówiło się o tym, że Skorpion i Urielle walczą o władzę w Konklawe i o prawa handlowe z Rosjanami. O tym, jak Kościół ośmielił się po Nepenthe, naciskając na oddziały, aby zabezpieczyć swoich kapłanów, podczas gdy najemnicy Polmaga rekrutowali obecnie nawet nie-ludzi. Gdy słuchał, zdał sobie sprawę, jak cenne były te imiona. W przeciwieństwie do swoich małych pupilków, Slian był bystry jak mało kto.
Opuszczając Hungry Croc o późnej porze, trzeźwy w przeciwieństwie do reszty klientów, a nawet personelu, Slian zastanawiał się nad swoim następnym ruchem, a raczej nad kolejnym klientem. Z łatwością odrzucił Fredrika i jego popleczników. Nie miał z nim żadnych kontaktów ani powiązań, a człowiek w jego sytuacji musiał być podejrzliwy, a podejrzliwi klienci byli nieprzewidywalni. Oczywistym wyborem był jego własny władca, Brandon z Bartenstein. Uznany klient, potulny i niezdecydowany, ale zawsze chętny do zapłaty. Te informacje mogłyby być narzędziem do jego niechęci do działania lub, jeśli mógłby, do wykorzystania pomocy Fredrika w celu wzmocnienia granic Russ.
Ale była też kobieta, która nazywała się Jelena. Oczywista podróbka, tak samo fałszywa, jak jej akcent, mająca sprawić, by pomyślał, że jest Russem. Ale ona nie była Russem. Była z Zakonami lub pracowała dla nich. Pojawiła się akurat wtedy, gdy oni się pojawili, była wyszkoloną wojowniczką, sądząc po jej postawie i, jeśli miał być szczery, niezdarną i nienawykłą do płaszcza i sztyletu. Więc nie Świątynia. Raczej miecz, biorąc pod uwagę ich obecność. Niezależnie od tego, zawsze płaciła i to bardzo dobrze, a dopóki nie zdecydował się sprzedać informacji o jej tożsamości, tylko to się liczyło.
Wybory
Przekaż informacje Brandonowi z Bartenstein.
- Przekaż informacje agentowi zamówienia.
Rozdział 1
Jezioro Stalak, jedenaście dni przed bitwą o Nordstepped Lands
Barka sunęła spokojnie, leniwy, ciemny podróżnik po gładkiej wodzie jeziora. Na pokładzie nie paliły się pochodnie ani nie oświetlano wód przed nią; było to niebezpieczne przedsięwzięcie, ale światło księżyca wystarczało doświadczonemu kapitanowi, który znał wody. A Jelena znalazła najlepszego.
Okazała się atutem, Jelena - lub Sheila, Dihra, Heydi, ale tak naprawdę Mehrry, gdyby nie nalegała na nieużywanie imienia, nawet gdy byli sami. Była bardzo bystra, miała dobre kontakty i łatwo wtapiała się w miejscowych. Nie miała wyjątkowego talentu do walki mieczem czy bez broni, ale nadrabiała to oddaniem, poświęcając wiele godzin i pracując z zapałem. Ghideon wiedział, że nie wyświadczył jej przysługi, odciągając ją od treningu, ale nie narzekała. Udowodniła, że jest oddana swojemu nowemu domowi i zrobiła wszystko, o co ją poproszono. Po raz kolejny Ghideon zastanawiał się, czy nie pasowałaby lepiej do templariuszy; ich obsesja na punkcie podstępów i polityki zdawała się pasować do jej ostatnich osiągnięć. Ale ta myśl wywołała tylko uśmiech na jego twarzy. Nie dość, że pozbawił ich tak cennego atutu, to był pewien, że ona nie polubiłaby ich mentalności bardziej niż on sam. Mehrry, a raczej Jelena, domagała się czynów i rezultatów i znosiła takie praktyki tylko wtedy, gdy przybliżały one taki rezultat. Tęskniła za bezpośrednim podejściem. Podejścia miecza. Nie minie wiele czasu, pomyślał, nim dojdzie do jej komunii.
"Czy ufasz temu źródłu? - zapytał ją, oferując kawałek chleba. Siedzieli na rufie barki, dzieląc się skromną kolacją w świetle księżyca - i, co ważniejsze, z dala od kajuty. Przeczesała palcami za uszami, co było starym nawykiem z czasów, gdy jej brązowe włosy były bez wątpienia długie, po czym wzięła chleb i skinęła głową.
"Slian jest bardziej oślizgły niż krokodyl w błocie, ale jest dobry w tym, co robi - odpowiedziała, zawsze używając swojego ruskiego akcentu. "Ojciec często go wykorzystywał, a on pracował tylko dla najlepszych. Prawdę mówiąc, nie zdziwiłabym się, gdyby Slian podejrzewał, a nawet wiedział, że pracuję dla ciebie. W każdym razie bracia.
Przytaknął, powoli chrupiąc swój kawałek chleba z serem, zauważając, jak jej niebieskie oczy odwracają się, by spojrzeć w dal na samą wzmiankę o jej ojcu. Dobrze. Jeśli ten ból był jej siłą napędową, to tym lepiej, że ją napędzał. Trzymaj się, mała Mehr, pomyślał. "W takim razie to dobra informacja" - powiedział zamiast tego. "Może nam dobrze służyć".
"Co ty sobie myślisz, babciu - powiedziała, ale on podniósł wzrok i rozejrzał się. "Ghid", poprawiła go. "Jak myślisz, jak moglibyśmy go użyć?"
Westchnął, bo to pytanie dręczyło również jego.
"Nie jestem pewien - powiedział. "Everard musi mieć możliwość wykonywania swojej pracy i nikt nie może niczego podejrzewać, dopóki nie będzie za późno. Dzięki tym informacjom moglibyśmy zająć Fredrika.
"Czy nie będzie brakowało jego oddziałów?" - zapytała, ale on potrząsnął głową.
"Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Fredrik zaangażuje Schura. Po tym, jak ten bachor opuścił jego siły i przejechał przez granice, by zgrywać bohatera, nie może pozwolić sobie na jego śmierć. Więc albo sam pójdzie na bohatera i uspokoi Konklawe, albo "zaprosi" Shura, doskonale wiedząc, że chłopakowi pozwolono opuścić Siły Imperialne jako pretekst do zaangażowania Schura.
"Ale jeśli Fredrik pójdzie za chłopakiem, praca Everarda stanie się...".
"Nic się nie zmieni", powiedział Ghideon. "To, co musi zostać zrobione, zostanie zrobione. Ale nie sądzę, by to zrobił. Ego Fredrika nie pozwoli mu na miłą grę z Konklawe. Ale budowanie mostów z Szambelanem poprzez zaangażowanie Schura to okazja, której nie może przegapić. Jest rozpaczliwie osamotniony i wie o tym. Sam powiedziałeś, że tak wielu go kwestionuje. On potrzebuje wsparcia".
"On ma nas. I Świątynię".
Skrzywił się z irytacją, machając lekceważąco ręką. "On nie chcieć nas. Nikt tego nie robi. Dlatego właśnie robimy to, co robimy tutaj".
"Niezależnie od tego - zauważyła - i tak przyłączy się do działań wojennych. Mógłby pozwolić Schurowi przypisać sobie zasługi, to prawda, ale nie przegapi odbicia Angengradu.
"To prawda - zgodził się. "Ale twoje informacje sprawią, że nie będzie miał wystarczająco dużych sił, by pokrzyżować nam plany.
Zapadła cisza, przerywana jedynie dźwiękiem dzwonu gdzieś daleko, na który odpowiadał dzwon sygnałowy ich własnej barki; prosty, ale skuteczny sposób, aby różne łodzie utrzymywały dystans w taką noc. Po cichu dokończyli skromną ucztę i po prostu usiedli. Jej twarz, zrelaksowana po raz pierwszy od ich spotkania, wpatrywała się w dal, chłonąc piękno i spokój nocy. Jego twarz, ukryta pod nieuczesaną brodą, była zamyślona, a nawet zmartwiona. Znosił ciężar swojego samozwańczego zadania lepiej niż większość ludzi, ale to nie znaczyło, że nie odbijało się to na jego spokoju ducha.
"Wiele z tego, co się wydarzy, będzie zależało od ciebie - powiedział w końcu, a ona odwróciła się do niego. "To, co zrobi Everard, w ten czy inny sposób, jest przesądzone. Drugiej takiej okazji już nie będzie. Trzeba to zrobić i tak się stanie. Ale to twoja ziemia, Mehrry. A Fredrik jest de facto jej władcą. Zakony ignorowały ludzi w przeszłości, uprawiając politykę w imieniu narodów, ale bez ich zgody. Tym razem chciałabym, aby jeden z ludzi pokierował losem waszego narodu".
"Wolałabym walczyć - powiedziała słabo.
"Wiem," powiedział. "I będziesz, inicjatorze. Ale wcześniej musisz zrozumieć, że moc miecza wykracza poza odbieranie życia".
Na początku nie odpowiedziała, a jej zielone oczy skanowały zacieniony las za jeziorem. "Jakie mam opcje? - zapytała w końcu.
"Mógłbyś ostrzec Fredrika o jego przeciwnikach. Zarówno o człowieku w Siilstok, jak i o niedoszłych dysydentach w Riismark. To dałoby mu pewne ostrzeżenie, być może pozwoliłoby mu odciąć głowę węża, zanim ten opuści swoją norę. Otworzyłoby to jednak przed nim nowy front, a Konklawe nie będzie tolerować kolejnej rzezi szlachty ani wojny ekspansyjnej. Możesz też znaleźć tego zdetronizowanego szlachcica w Siilstok i zaoferować mu nazwiska potencjalnych sojuszników. Jeśli to zrobisz, poproszę cię o przyjrzenie się temu człowiekowi. Z bliska. Krążą plotki o Siilstok i musimy je wyprzedzać. Mógłbyś nawet powiadomić Russów. W końcu twoja matka była rusałką, prawda?". Przytaknęła cicho. "W każdym razie Fredrik zda sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić na przerzucenie całej armii do Angengradu i będzie polegał na nas i być może na Schurze. Reszta zależy od Everarda.
"Ja... muszę pomyśleć - powiedziała i na chwilę go to zastanowiło. Była młoda, zmartwiona i obciążona, a on właśnie zrzucił na jej barki ciężar decyzji, która miała ukształtować przyszłość narodu. Ghideon rozumiał jednak to, co nie udało się wielu mistrzom miecza przed nim. Każdy z braci mógł pewnego dnia osiągnąć jego pozycję i dlatego każdy powinien znać prawdę kryjącą się za słowami, które wypowiedział: moc Miecza wykraczała poza pole bitwy. Jego twarz stwardniała z przekonania.
"Masz czas do świtu" - powiedział.
Wybór
- Jelena pójdzie do Fredrika.
- Jelena pojedzie do Siilstok.
- Jelena pójdzie do Russa.
Rozdział 2
Miejsce odbudowy Vatsdam, dziewięć dni przed bitwą pod Nordstepped Lands
"I potrzeba dokumenty, Fergi".
Fergi Schmitty był prawdopodobnie najbardziej podziwianym ocalałym z obozu Restoration w Vatsdam. Niektórzy uważali, że to jego ręka wystrzeliła balistę, która strąciła latający statek Alchemika. Dla innych dlatego, że walczył ramię w ramię z Crimsonami przeciwko Brutusom, a dla jeszcze innych dlatego, że zabił abominację, walcząc z Kadrą, a nawet otrzymał od nich zaproszenie do wstąpienia w ich szeregi. Dla wszystkich jednak Fergi Schmitty był tak podziwiany, ponieważ był najlepszym fałszerzem w Riismarku - jeśli nie w całych królestwach. "Wyślij Fergiego na Konklawe, a będziemy mieli Imperium", mawiano w Vatsdamie i być może nie byłoby to zbyt dalekie od prawdy.
"Ty mieć Papiery, Mehr - powiedział, krzywiąc się na gniewne spojrzenie, które rzuciła mu spod kaptura. "Właściwe. Zapieczętowane, ładne i porządne, z twoim nazwiskiem i w ogóle. Lubiłem twoją matkę i w ogóle, ale przyjmowanie ruskiego nazwiska to już przesada.
"Nigdy nie lubiłeś matki - powiedziała ostro.
"Lubiłem ją na tyle, by przygotować dla niej dokumenty, gdy ich potrzebowała, prawda, Mher?".
"Przestań wymawiać to imię - warknęła i kontynuowała, gdy skinął przepraszająco głową. "Lubiłeś ojca, to prawda - przyznała. "Wiem, że zrobiłbyś dla niego wszystko. I to też dla niego zrobisz, Fergi.
Fergi machnął lekceważąco swoją silną, sprawną ręką, a drugą podniósł kufel do ust.
"To dla niego nie chcę tego robić, kubie - powiedział, zlizując pianę z wąsów i odstawiając kufel na stół. Następnie przesunął szeroką dłonią po swojej jałowej głowie, ocierając ze skóry kropelki potu i usiadł, wzdychając i rozglądając się dookoła. "Przekonałem templariuszy, że pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy zbudować, będzie knajpa. Podnosi morale - powiedziałem, a oni się zgodzili.
"Jestem pewna, że tak, Fergi - powiedziała dobrodusznie, a on skinął głową.
"Po szpitalu, oczywiście" - dodał po namyśle. "Miejsce do leczenia kości i miejsce do leczenia dusz, tak im powiedziałem i wszyscy byli za. Mądry człowiek z tego Fergiego, jak mówił ich mistrz. Zapytaj Pohla, on był...
"Fergi..."
Jej głos był błagalny, a oczy współgrały, gdy sięgnął po jego dłoń. "Naprawdę potrzebuję dokumentów.
Zatrzymał się, patrząc głęboko w jej zielone oczy, a jego brązowe złagodniały. Uśmiechnął się, ale wkrótce uśmiech zniknął. "Ja... - jego głos załamał się na chwilę, gdy jego oczy szukały nisko, bez celu. "Tyle razy przygotowywałem dokumenty dla twojego ojca, młodzieńcze - powiedział w końcu. "Nie na wiele mu się to zdało, prawda? Nie czuję się dobrze..."
"Wszystko będzie dobrze, Fergi - powiedziała, wciąż obejmując jego dłoń nad stołem. Spojrzał w górę, a w jego oczach zatańczyły wątpliwości. "Jelena Aleksieja - powiedziała uspokajającym tonem.
"Nigdy nie mógłbym ci odmówić, prawda?".
"Nie sądzę, by było wiele rzeczy, którym odmówiłeś, Fergi".
"W porządku - zaśmiał się, uwalniając rękę z jej uścisku, po czym ponownie sięgnął po kufel, wycierając twarz grzbietem drugiej dłoni. "Pieczęć Haubach? A może Rottdorf?
"Nie możesz zrobić Brandengradu?"
Potrząsnął głową. "Nigdy do niego nie dotrzesz. Najlepiej postawić na któregoś z jego kumpli, a do tych łatwiej dotrzeć z dokumentami ich własnych królestw - choć to nazwisko nie przyniesie ci wielu korzyści".
"To imię sprawi, że będą wiedzieć, że jestem szpiegiem. O to właśnie chodzi. Łatwiej rozmawiać z kimś ważnym".
"Głupi".
"Wolę odważnych. Kim są ci dwaj?"
"Otto z Haubach jest jeden. Często organizuje audiencje dla wdów i sierot z Vatsdamu, które szukały schronienia w jego mieście. Mówi, że to pomaga mu pamiętać. Z drugiej strony Brand z Rottdorf jest bardziej nieuchwytny. Ale wystarczy, że zasugerujesz, że masz informacje, a on dopilnuje, by cię do niego przyprowadzono. Przygotuję dokumenty, które również pomogą".
"Czy obaj przekazaliby informacje Fredrikowi?"
"Otto na pewno. Założę się jednak, że wolałby wykurzyć zdrajców w Riismarku. Brand... Brand to trudne jajo do zgryzienia; nawet twój ojciec tak uważał. Może, ale nie musi, dopóki nie sprawdzi informacji wśród swoich ludzi. Zagrałby też w długą grę; zasugerowałby Fredrikowi, by zwrócił uwagę na plotki o Siilstok i trochę poszperał".
"Masz czas na jedno i drugie? - zapytała. "Wolałabym zdecydować po dotarciu do Brandengradu i ocenie sytuacji".
"Nie mogę być pewien, kiedy się ruszy" - powiedział. "Nie sądzę, byś miał luksus grania na zwłokę. Rano na pewno przygotuję oba, ale lepiej, żebyś podjęła decyzję, gdy dotrzecie do miasta. Przytaknęła w zamyśleniu, ale potem ożywiła się i uśmiechnęła do niego.
"Jesteś najlepszy, Fergi, wiesz o tym?".
"Ludzie wciąż tak mówią" - powiedział. "Gdybyś słyszał, co mówią..."
"Jestem pewna, że nie uwierzyłabym w połowę z nich", powiedziała z figlarnym uśmiechem, wstając.
"Tym gorzej dla ciebie, młody", zaśmiał się. Potem, już poważniej, choć wciąż z uśmiechem, dodał: "Jabłko nie pada daleko, prawda, młody?".
"Chyba nie, wujku - powiedziała i pochyliła się nad stołem, dała mu buziaka w policzek i wyszła.
Wybór
- Jelena spróbuje skontaktować się z Otto.
- Jelena spróbuje skontaktować się z Brandem.
Rozdział 3
Bandengrad, siedem dni przed bitwą o Nordstepped Lands
Głupi, głupi, głupi!
Jej wuj próbował ją ostrzec, ale nie posłuchała: jej sprytne imię z nutami ruskiego dziedzictwa i specjalnym znaczeniem dla niej sprawiło, że nie przekroczyła strażnicy przed bramą, a tym bardziej nie uzyskała audiencji u króla Haubach. Ale częściowo zadziałało to tak, jak miała nadzieję; zła część. Domyślając się, że musi być szpiegiem, a nie audiencją, zyskała ogon - taki, który znał miasto o wiele, wiele lepiej niż ona.
Skręciła jeszcze raz w lewo, w uliczkę. Następnie, gdy tylko zniknęła z pola widzenia, otworzyła krok tak szybko, jak tylko się odważyła, aby nie przyciągnąć jeszcze więcej spojrzeń, pędząc, by jak najszybciej dotrzeć do następnej ruchliwej ulicy. Nie zadziałało to dwa razy, kiedy próbowała tej jedynej sztuczki, którą znała. ale trzeci raz to urok? miała nadzieję wbrew nadziei. Rzucając okiem przez ramię, gdy dotarła do końca alejki i wyszła na ulicę, jej nadzieja została zmiażdżona; mężczyzna podążający za nią nie wydawał się nawet trochę zaniepokojony, idąc swobodnie alejką, którą właśnie opuściła.
Dochodząc do nowej szerokiej ulicy, westchnęła. Był tu ruch, ponieważ ulica mieściła wiele sklepów i mistrzów; ale nic, co mogłaby naprawdę wykorzystać, by zgubić ogon, chyba że pobiegnie. Westchnęła ponownie, rozczarowana i zdesperowana i prawie to zrobiła - ale zatrzymała się.
A co jeśli zostanę "złapany"? zastanawiała się. Była naznaczona, nawet gdyby spróbowała ponownie lub inną drogą zdobyć publiczność, jej imię byłoby teraz znane, a to utrudniłoby sprawę. Potrzebowałaby nowych dokumentów, nowych nazwisk, nowej historii... Te rzeczy wymagały czasu. Czasu, którego nie miała. Ale gdyby została złapana... To byłby sposób na zdobycie publiczności, prawda? Cóż, bycie przesłuchiwanym niekoniecznie byłoby idealnym sposobem na opisanie publiczności, ale jeśli informacje dotrą tam, gdzie powinny, jakie to miało znaczenie? Jeśli dobrze to rozegra, może nawet uda jej się porozmawiać z samym Fredrikiem... może.
Potrząsnęła głową. Ten scenariusz zakładał partia czy sprawy potoczą się tak, jak tego chciała. Potrzebowała szybkości. Potrzebowała pewności. Potrzebowała dźwignia finansowa. A gdyby czekała w jednej z tych alejek? Takiej... dyskretnej? Nawet lepiej, w ślepym zaułku, aby jej ofiara była pewna swojego sukcesu. Pomyślałby, że jest słaba, że jest szpiegiem z towarzystwa, a w każdym razie nie wojownikiem wyszkolonym przez Zakony. A gdyby go złapała? Wtedy mogłaby zażądać audiencji i...
Wznowiła marsz, gdy mężczyzna podążający za nią wyszedł z alejki i skręcił w jej kierunku z niesamowitą pewnością. To były desperackie opcje, zdała sobie sprawę, gdy jej umysł coraz bardziej pogrążał się w takich fantazjach.
Ale z drugiej strony, czas uciekał. Czy naprawdę miała wybór?
Wybór
- Dać się złapać.
- Spróbuj schwytać mężczyznę podążającego za nią.
Rozdział 4
Bandengrad, siedem dni przed bitwą o Nordstepped Lands
Ważne było, aby nie zmieniać swojego wzorca, ale także sprawiać wrażenie, że próbuje wariacji. Ktokolwiek ją śledził, wiedział, że ona wie o jego istnieniu, więc musiała sprawiać wrażenie, jakby próbowała go zgubić, ale nie była w tym dobra - co, jak pomyślała z goryczą, najwyraźniej było prawdą. Jej plan - który w dużej mierze kształtował się w miarę upływu czasu - polegał na znalezieniu jednej z alejek, które widziała wcześniej. Po jednej stronie znajdował się stos beczek, który mogła wykorzystać do ukrycia się i zastawienia zasadzki, a jednocześnie wydawał się wystarczająco daleko od tłumu, aby być może nie podnieść alarmu w przypadku walki. Aby tego dokonać, musiała wyglądać na zagubioną i skutecznie zawrócić, nie wyglądając przy tym na zawróconą.
Spróbowała więc tej samej rutyny, ale tym razem przyspieszyła, starając się wyglądać na zdesperowaną, aby jej zwolennik stracił czujność. Udała, że jest zdezorientowana i rozejrzała się zagubiona, po czym popędziła w uliczkę, o której wiedziała - a raczej miała nadzieję - że doprowadzi ją z powrotem do ulicy, którą wcześniej minęła. Stamtąd była pewna, że uda jej się znaleźć drogę powrotną do tej uliczki. Prawdopodobnie.
Wzięła głęboki oddech i wskoczyła do alejki. Tutaj nic nie idzie, pomyślała.
((UWAGA DOTYCZĄCA GŁOSOWANIA: Opcja Sukces oznacza, że Jelenie udało się schwytać swojego prześladowcę, w ten czy inny sposób. Im wyższy procent sukcesu, tym cichsza i skuteczniejsza będzie Jelena. Opcja Porażka oznacza, że Jelenie nie udało się schwytać swojego prześladowcy, od schwytania jej przez prześladowcę po zranienie lub nawet zabicie jej podczas walki. W zależności od rozwoju wydarzeń, jej informacje mogą zostać opóźnione i nie dotrzeć do zamierzonego odbiorcy przed bitwą lub nawet zostać całkowicie utracone).
Wybór
- Sukces
- Awaria
Rozdział 5
Bandengrad, sześć dni przed bitwą o Nordstepped Lands
"Myślisz, że mówiła prawdę?"
"Nie byłem w stanie dokładnie odczytać jej wyrazu twarzy, kapitanie - mruknął Gheorgas, pocierając swędzącą, niewielką bliznę na szyi. Zimne spojrzenie, jakie otrzymał od osoby siedzącej za biurkiem, przywołało go do zmysłów, zanim siedzący obok kapitan Klauseric zdążył go skarcić. "Wybacz mi, Wasza Wysokość - dodał pośpiesznie, pochylając głowę przed mężczyzną - Wciąż jestem trochę roztrzęsiony. Chodziło mi o to, kapitanie - odwrócił się, by ponownie odpowiedzieć na pytanie oficera - że trudno powiedzieć. Powiedziałbym jednak, że naprawdę chciała, aby ta informacja dotarła do Fr- ahem, do Jego Królewskiej Mości, króla Fredrika, mam na myśli."
"Król Fredrik?" zapytał Brand. "Miałem wrażenie, że próbowała uzyskać u mnie audiencję".
"Tak, panie - przytaknął Gheorgas. "Ale sposób, w jaki mówiła, lekkie przejęzyczenie... Jej prawdziwym adresatem był król Fredrik, jestem tego pewien.
"Być może uznała, że w ten sposób łatwiej do ciebie dotrzeć, Wasza Wysokość. Brand skinął głową.
"Albo chciała uniknąć kogoś innego na jego dworze" - powiedział. "Czy to wszystko, co powiedziała?"
"Nalegała, by przekazać informacje osobiście, panie - odparł mężczyzna. "Mam się z nią skontaktować w gospodzie Brązowy Wąż. Dlatego jestem pewien, że zależało jej na tym, by informacje dotarły do ciebie i króla Fredrika. Pragnęła audiencji, ale szybko podzieliła się informacjami także ze mną. Gdybym nigdy nie udzielił jej audiencji, informacja i tak zostałaby przekazana".
"Broker informacji, który rozdaje informacje bez nagrody czy uznania. Gdyby tylko więcej osób podzielało jej entuzjazm dla tego rzemiosła, co?".
Kapitan i Gheorgas zaśmiali się cicho - tak się robiło, gdy król żartował.
"Bardzo dobrze. Nie mogę pochwalić cię za dobrze wykonaną robotę - Gheorgas, prawda? - ale niezależnie od tego, cieszę się, że nic ci się nie stało. A teraz zostaw nas.
Gheorgas ukłonił się Brandowi, zasalutował kapitanowi i wyszedł. Po kilku chwilach odezwał się kapitan Klauseric.
"Mogę tylko przeprosić za nieskuteczność..." Brand przerwał mu lekceważącym machnięciem ręki.
"Co się stało, to się nie odstanie, kapitanie, a przynajmniej mamy punkt kontaktowy z tą tajemniczą kobietą".
"Czy ty myślisz, że mówiła prawdę, Sire?"
"Nie - Brand potrząsnął gwałtownie głową. "Człowiek, którego według niej ukrywa Siilstok, nie żyje. Fredrik go zabił i choć mnie przy tym nie było, a on jest jednym z tych, którzy się przechwalają, to nie jest jednym z tych, którzy chwalą się niedokonanym czynem.
"Niektóre z pozostałych nazwisk, które wymieniła, mają jednak sens" - skomentował kapitan. "Co najmniej jedna trzecia z nich również znajdowała się na naszych listach potencjalnych rebeliantów".
"Jej lista - powiedział Brand, przeglądając nazwiska na papierze dostarczonym przez Gheorgasa - jest długa. Być może zbyt długa, by można było na niej polegać, ale też zbyt długa, by można ją było zignorować. W obliczu zbliżającego się ataku nie mamy wystarczających sił, by zająć się całym tym terenem. A jednak, jeśli lista jest prawdziwa i jeśli ktoś nimi dowodzi, to czas ataku byłby idealnym momentem na uderzenie.
"Dokładnie tak myślę, Sire - powiedział kapitan i po cichej pauzie dodał. "Rozkazy, Sire?"
"Wątpię, by faktycznie była w gospodzie, ale spróbuj znaleźć kobietę. Tym razem przyślij lepszego człowieka, kapitanie. Kapitan ukłonił się kurtuazyjnie, ale nie skomentował tego. "Wyślij Gheorgasa do Siilstok. Powiedziałbym, że to dobre zadanie, by ścigać historie o duchach. Co do reszty... Nie wiem, czy możemy sobie pozwolić na przydzielenie do tego ludzi, ale nie możemy też tego zignorować. Skoro jednak Schur jest w drodze... być może moglibyśmy oddelegować ludzi do zabezpieczenia naszych regionów, podczas gdy główna armia zaatakuje Nords".
"Zaniesiesz to królowi Fredrikowi, panie?
Wybór
- Nie ma na to czasu. Moi ludzie sprawdzą tę listę. Siły Schura powinny to zrekompensować.
- Nie ma na to czasu. Moi ludzie sprawdzą tę listę. Mogę spróbować poprosić Nagrala, by wysłał kilku swoich W'adrhŭn w moim zastępstwie.
- Być może będzie nas to kosztować czas, ale on powinien wiedzieć.
Rozdział 6
Mokradła na wschód od Haubach, cztery dni przed bitwą pod Nordstepped Lands
"Kto był ta cholerna kobieta?!"
Ciężki stół trzasnął, a drewniane figurki podskoczyły lekko na rozłożonych mapach. Po wybuchu Fredrika zapadła cisza - ostatnio zdarzało się to częściej niż w przeszłości, ale niewielu mogło go za to winić. Rządy króla Brandengradu były drogą, której niewielu mogło pozazdrościć, nawet jeśli wielu deklarowało podziw - być może ostatnio mniej niż w przeszłości, przynajmniej otwarcie.
"Próbowaliśmy ją sprowadzić, ale, co może nie być zaskoczeniem, nie było jej tam, gdzie powiedziała, że będzie" - powiedział Brand po tym, jak Fredrik się pozbierał.
"Myślisz, że kłamała?"
Brand skrzywił się, spodziewając się pytania i tego, jak zostanie odebrana odpowiedź.
"Myślę, że nie ma znaczenia, co ja myślę - powiedział i widząc zwężone oczy Fredrika, kontynuował, spokojny jak krokodyl w letnie południe. "Chociaż źródło informacji jest ważne, podobnie jak ich ważność, czas jest jeszcze ważniejszy. Niezależnie od tego, czy informacje są prawdziwe, czy nie, nie możemy ich zignorować. Jeśli lista jest dokładna, jeśli rebelia jest tak zorganizowana i tak powszechna, jak sugeruje, to najlepszym momentem na uderzenie będzie czas, gdy będziesz zajęty Nords. Spędziliśmy jesień i zimę na planowaniu ataku, a ci, którzy odrzuciliby wasze roszczenia, wiedzą o tym. Daliśmy im idealną okazję do ataku i dokładny czas na jego przeprowadzenie. Nawet jeśli połowa lub jedna trzecia tej listy jest dokładna, nadal będą stanowić zagrożenie, gdy wszystkie nasze siły zostaną zaangażowane, a nasze królestwa pozostaną ze szkieletowymi siłami do ich obrony".
"A jeśli to podstęp?" Chrapliwy głos Otto rozbrzmiał w namiocie. "Zajęcie się wszystkimi nazwiskami z tej listy w ciągu czterech dni oznaczałoby zmobilizowanie większości naszych sił do tego celu; sił, które najlepiej przysłużyłyby się przeciwko odbiciu naszych ziem z rąk Nords. Jeśli ten raport jest podstępem, Fredrik będzie wyglądał na słabego, nie stawiając czoła Nords, a także na na wpół obłąkanego, goniącego za historiami o duchach i niezweryfikowanymi groźbami".
"Muszę się zgodzić z Otto, Brand - powiedział Fredrik. "Nie mam nic przeciwko byciu wyśmiewanym za moje wybory, ale przynajmniej zwykle się ich trzymam. Wiem, kogo zabiłem, a ta kobieta twierdzi, że w Siilstok jest człowiek, który jest bardzo, bardzo martwy - powiedział z humorem w głosie.
"Wierzę ci", powiedział. "Ale prawda nie ma z tym wiele wspólnego. Jeśli twoi wątpiący wierzą, że to prawda i gromadzą się wokół imienia martwego człowieka, to i tak się gromadzą".
"Idioci", zadrwił Otto. "Idioci wszędzie".
"I to jest właśnie problem. Lista twierdzi, że są wszędzie lub tak blisko, że nie ma różnicy. Nie sądzę, byśmy mogli to zignorować".
"Co w takim razie sugerujesz?" powiedział Otto, nie bez goryczy. "Pozwolić Schurowi i jego ludziom wykonać pracę za nas? Co to mówi o nas, co mówi o Fredriku i jego zdolności do przewodzenia Riismarkowi i Jedenastce? - powiedział, wskazując lekceważąco głową jeden z rogów namiotu. Dowódca Zakonu Zapieczętowanej Świątyni, gładko ogolony, z krótkimi włosami i hełmem trzymanym pod pachą, nic nie powiedział, nic nie pokazał, podobnie jak jego świta.
"Znasz króla Ottona, komandorze Möller - Fredrik uśmiechnął się do członka Zakonu, który tylko skinął głową, a Fredrik kontynuował. "Ponieważ istnieje ryzyko, że król Otto wykaże się swoją zwykłą elegancją w dyplomacji, może wolałbyś, abyśmy spotkali się później? Komandor ponownie skinął głową i, po chwili wahania ze strony giermka, wyszedł na zewnątrz.
"Poważnie, Otto - powiedział Fredrik, ale Otto tylko wykrzyknął z obrzydzeniem.
"Wyślij ich lub psa szambelana, by rozprawili się ze zdradzieckim motłochem, a my zróbmy to, co musimy: odbijmy Riismark - powiedział Otto, ale Fredrik i Brand zaprzeczyli.
"Nie - powiedział najpierw Fredrik. "Potrzebuję Schura w Angengradzie, aby zaoferować zwycięstwo Szambelanowi - i, jeśli mi się poszczęści, sprawić, by przedstawił je jako zwycięstwo całego Konklawe. Jeśli chodzi o Zakony, Zapieczętowana Świątynia jest tu tylko po to, by pomóc w odbudowie, a Everardowi zależy tylko na Nords. Poza tym, wykorzystanie Zakonów do polowania na zbuntowanych szlachciców stworzy w Konklawe nowe gniazdo żmij".
"Nie - kontynuował. "Musimy się tym zająć albo zaryzykujemy narażenie wszystkich trzech królestw. Musimy zobaczyć, jakie mamy opcje.
* * *
"Nie mogłyśmy zostać?! szept Jeleny był niemal zirytowany, ale ostre spojrzenie dowódcy przeoryszy przywołało ją do porządku. "...Komandorze," dodała innym tonem.
"Człowiek w Siilstok - powiedział Möller, ignorując ją. "Czy jest taki jak inni?
"Mój pan tak uważa, komandorze - powiedziała Jelena po chwili wahania, a jej dłoń mechanicznie sięgnęła po kosmyk włosów, by zaczesać go za ucho. Nie znalazła żadnego, jej włosy zostały ponownie zafarbowane i tym razem obcięte na krótko, a ona starała się nie westchnąć żałośnie. "Ilu jeszcze, jeśli mogę spytać, komandorze? - poprosiła uprzejmie.
Komandor Möller odwrócił się, by na nią spojrzeć, a jego oczy przeszywały, jakby samo spojrzenie wystarczyło do przesłuchania. "Powiedz Everardowi, że znam dwóch potwierdzonych - powiedział w końcu. "Rycerz z Vaansburga. Przewodzi klubowi myśliwych dla młodych szlachciców - to oczywiście przykrywka dla ich kultu lub sposób rekrutacji. A także baronowa z Sievy, która najwyraźniej cudownie wyzdrowiała z zgnilizny krwi. Stoi na czele straży Bramy, więc forteca jest prawdopodobnie wykorzystywana jako kryjówka; pogłoski o tym, że jest nawiedzona, tylko jej w tym pomagają".
"Zaklinaczka?" zapytała słabym głosem. "Ona jest prawdziwa...?" Zignorował ją.
"Krążą plotki o innych" - powiedział zamiast tego. "Powiedz mu, że nadal są badane".
"Czy to dlatego twoi ludzie złapali mnie w Brandengradzie, komandorze? - zapytała i natychmiast pożałowała, że o to zapytała. Komandor zatrzymał się, odwracając się do niej twarzą, ponieważ dopiero po kilku sekundach przypomniała sobie, że ma się zatrzymać i stanąć na baczność.
"Nie - powiedział bez ogródek. "To jest powód, dla którego zgodziłem się na plan Everarda. Powiedz mu to. Złapali cię na wypadek, gdybym był zmuszony zaoferować cię królowi, by go udobruchać. Bądź wdzięczny, rekrucie. Twój wybryk mógł kosztować nas wszystkich.
Wzdrygnęła się, czując się mała i bezbronna pod jego spojrzeniem. Zdobywając się na odwagę - i czerpiąc z niekończących się zapasów swojej zuchwałości - próbowała dalej. "Ale... jeśli go popierasz, to dlaczego odeszliśmy? Powinniśmy byli zostać, dowiedzieć się, co zrobią i..."
"Dwóch z nich zajmie się sprawami, na które zwróciłeś im uwagę, choć wątpię, czy zwrócą uwagę na raport o Siilstok. W odpowiednim czasie potwierdzę raport i nakłonię Fredrika do działania. Po Angengradzie przyjmie to z zadowoleniem".
"Kto...?" zaczęła jeszcze raz, ale jego spojrzenie sprawiło, że się zatrzymała.
"Wiedz o tym," powiedział. "A co ważniejsze, niech Everard o tym wie. Nie wszyscy jesteśmy tego samego zdania. Wielu wolałoby, abyśmy nadal pracowali w cieniu, pozwalając królom bawić się w politykę, podczas gdy my wykonujemy swoją pracę. Ale ja się z tym nie zgadzam. To, co ma nadejść, nie jest dla królów. Musimy ponownie przejąć stery. A jeśli jego mały... zamach stanu się nie powiedzie, zaryzykujemy wszystko".
"Ale kto...?"
"Powiedz mu, żeby nie zawiódł, bo będę zmuszony sam na niego zapolować. Odmaszerować, rekrucie".
Kto pojedzie do Angengradu, podczas gdy pozostała dwójka zabezpieczy terytoria Fredrika przed powstańcami?
Wybór
- Fredrik
- Otto
- Marka