Wielcy odkrywcy. Wielcy gawędziarze.

Kiedy większość mieszkańców Hundred Kingdoms myśli o Nords, przychodzą im na myśl pewne - być może stereotypowe - cechy. Najeźdźcy, pijacy, barbarzyńcy, dzikusy, poganie i inne tego typu kwieciste cechy przypisywane są mieszkańcom Manheim. Jednak pomimo nieco uzasadnionej niesławy - jako że najazdy Nordów są liczne i dość nieprzyjemne w kontaktach - istnieje jeden aspekt tych przybyszów z północy, który często pozostaje niezauważony: eksploracja. Pod każdym względem, Nords są z natury wolni i żądni przygód, dokonując coraz bardziej śmiałych czynów, które napędzają ich wspaniałe sagi. Taki sposób myślenia, wraz z niezrównanymi umiejętnościami żeglarskimi, czyni z nich wytrwałych i nieustraszonych odkrywców - a niektóre z najsłynniejszych podróży tej kultury graniczą ze sferą mitu ze względu na ich skalę.  

Nie sposób podejść do tematu odkrywców Nordów bez wspomnienia postaci, która stanowiła źródło inspiracji dla wielu niedoszłych poszukiwaczy przygód. Rybak Hjul. Historia Hjula jest znana jako podsycanie święta Nocy Płonącego Drzewa; jest to opowieść o nadziei i poświęceniu, które idą ramię w ramię dla Nords. A jednak wiele iteracji tej opowieści zainspirowało coś więcej niż tradycję najdłuższej nocy w roku, a dla wielu dzielny rybak popłynął poza krawędź wszystkich znanych rzeczy, stając się gwiazdą prowadzącą żeglarzy. Harald Giantsbane był jedną z wielu dusz, które pragnęły odnaleźć gwiezdne morze Hjul dla siebie, pragnąc popłynąć swoim statkiem poza koniec wszystkich światów.  

Zanim rozegrał się ostatni akt jego historii, Harald Giantsbane był wojownikiem o wielkiej sławie, przeprowadzającym wiele udanych najazdów na mlecznokrwistych mieszkańców południa. Opowieści mówią o nieludzkiej sile Haralda, a niektórzy twierdzą, że władca Nordów raz siłował się na rękę z górskim olbrzymem i wygrał - zawstydzając upokorzonego tytana do tego stopnia, że wyemigrował. Harald odniósł tak wiele zwycięstw w walce, że jego peleryna została wykonana z odciętych bród pokonanych wrogów, nie pozostawiając nikomu miejsca na wątpliwości co do jego potęgi. Pewnej pamiętnej nocy, upojony miodem pitnym i w obecności dworu Najwyższego Króla, Giantsbane złożył obietnicę, która na zawsze zmieni jego dziedzictwo - odnajdzie krawędź świata i opróżni pęcherz z przepaści wieczności. Aby spełnić swoją obietnicę, Harald zebrał flotę dwudziestu statków i odrzucając myśl o Hjulu płynącym na południe, wyruszył na północ.

Słynna flota Haralda zniknęła na dwie zimy - do czasu, gdy pojedynczy statek powrócił do Manheim w przeddzień trzeciej. Na pokładzie znajdowała się garstka ludzi Giantsbane'a oraz sam Harald. Wielki wojownik - którego kończyny odpadły od odmrożeń - był teraz szalonym szaleńcem. On i jego ludzie mówili o wielkiej ścianie lodu; o tytanicznych potworach, które czaiły się pod mroźnym morzem; o dzikich bestiach o białych futrach, które chodziły na dwóch nogach; i o nieubłaganych wiatrach, które zdzierały ciało aż do kości. Biorąc pod uwagę stan zdrowia psychicznego pozostałej załogi, wielu uznało ich opowieści za szalone brednie. Pomimo niewiarygodności relacji Haralda, odtąd znanego jako Szalony, mieszkańcy Manheim znaleźli jeden wspólny punkt porozumienia w jego opowieści - żegluga na daleką północ jest głupotą najwyższego kalibru i przyniesie tylko katastrofę.

Wiele zim po skazanej na porażkę wyprawie Haralda, inny odkrywca próbował odnaleźć słynny koniec świata - Inga Magnadottir. Inga, wybranka Volvy, która porzuciła swoje powołanie dla życia pełnego grabieży i przygód, postanowiła popłynąć na zachód, argumentując, że świat jest płaskim okręgiem i że może dotrzeć do krańca, podążając za łagodniejszymi zachodnimi prądami morskimi. Wyruszając ze skromnymi pięcioma statkami, aby nie być hamowaną przez liczbę, jak w przypadku Haralda, Inga zniknęła na trzy pełne zimy - szokując wszystkich, gdy po raz kolejny dotarła do Manheim ze wschodu! Przybycie Magnadottir wiązało się z kilkoma naprawdę przełomowymi twierdzeniami - wielu Nords potępiło ją i stwierdziło, że jest bardziej szalona niż Harald. Inga oświadczyła, że nie ma końca świata, poza który można wypłynąć, ale że świat trwa, dopóki nie sprowadzi cię z powrotem. Mówiła o odległych kontynentach i wyspach, na których mieszkały narody, wiecznie pogrążone w konflikcie; mówiła o okropnościach, które żyły pod falami i o lądzie pękniętym na pół, jakby sam wąż świata został tam zraniony. Podczas gdy opowieści Ingi są powszechnie odrzucane jako produkt szaleństwa, ziarno spekulacji rozkwitło w wielu wciąż - z niektórymi odważnymi duszami pragnącymi powtórzyć tę samą niebezpieczną podróż i odkryć prawdę dla siebie.

Jednak spośród wszystkich odkrywców, którzy uświetnili wiele sag Nords, żaden nie jest tak sławny - lub niesławny - jak Ulric Thorketill, który po prostu stał się znany jako Ulric Pechowiec. Ulric, podobnie jak wielu jego krewnych, pragnął przygód i związanych z nimi praw do przechwałek, wykazując się od najmłodszych lat niezwykłymi umiejętnościami jako wojownik. Dzięki naturalnemu zamiłowaniu do perswazji i opowiadania historii, Thorketill zdołał zgromadzić sporą grupę zwolenników, zanim wyruszył na swoją pierwszą odnotowaną eskapadę. Jego celem było wybrzeże Braeonii, gdzie przywódca Nordów terroryzował słabo bronione osady rybackie i wioski, co jednak szybko okazało się nudnym zajęciem. Atakując niewielką, niestrzeżoną osadę, Ulric zdołał pojmać miejscową wiedźmę, która miała przy sobie wiele sekretów i kąsków zapomnianej wiedzy. Wiedźma, chcąc ocalić swój lud, targowała się z przywódcą bandy, oferując w zamian ujawnienie lokalizacji ukrytej wioski druidów. Kobieta powiedziała, że osada jest położona głęboko w lasach Braeonii i zawiera bezcenne skarby; zapewniła kapitana Nordów, że ma tylko kilku nielicznych wojowników, oferujących ponury opór wobec siły jego bandy. Ulric, zachwycony ideą prawdziwej przygody, zostawił w podbitej osadzie symboliczny garnizon ludzi i udał się do tajemniczego miejsca, kierując się zawoalowanymi leśnymi ścieżkami, które wskazała mu mądra kobieta. Niestety, po przybyciu do tajemniczej wioski spotkało go nieszczęście: mieszkańcy, choć nieliczni, zdołali zabić wszystkich oprócz samego Ulryka, który wrócił do swoich nielicznych ludzi na wybrzeżu. Płynąc z powrotem do Manheim, przerażony Nord opowiadał o zamieszkujących lasy nadludzkich wojownikach, którzy zyskali nienaturalną siłę dzięki wypiciu specjalnie uwarzonej mikstury. Najsilniejszym z nich, jak twierdził Ulric, był wielki, obrośnięty tłuszczem niedźwiedź, który potrafił ciskać wojownikiem jednym ruchem palca. Niemal wszyscy uważali Ulrica za kłamcę, wierząc, że próbuje ukryć haniebną porażkę żałosnych południowców.

Najsłynniejszą i ostatnią z wielu eskapad Thorketilla - z których wszystkie zakończyły się niepowodzeniem, w dziwacznych okolicznościach i z Ulricem jako jedynym ocalałym - było poszukiwanie miejsca narodzin Surtra. Po raz kolejny srebrny język Norda zjednał mu pokaźną bandę, obiecując niewyobrażalne skarby tym, którzy podążą za nim do wygasłego imperium Dzieci Ognia - upadłego Dominium Surtra. Ludzie północy udali się na południe i skierowali się na wschód, docierając do krain z niebem zasnutym popiołem i gorzkim dotykiem Fimbulwinter. Mówi się, że Ulricowi udało się dotrzeć do mitycznego miejsca narodzin Surtra, Pierwszego Miasta, które nadało mu formę, ale nie znaleziono tam żadnego skarbu - jedynie tajemną wiedzę, z której Nords nie miał żadnego pożytku. Z pustymi rękami, wycieńczeni, zżerani przez choroby, niedożywieni i żerowani przez nienaturalne potwory, banda udała się z powrotem w kierunku wybrzeża, zabierając co się dało od nielicznych mieszkańców, którzy wciąż zamieszkiwali ten chory region świata. Zmęczony fałszywymi obietnicami i machinacjami Ulrica - gdy kapitan zaczął obmyślać nową podróż, gdy dotarli do morza - historia kończy się, gdy ludzie Thorketilla zdradzają go i zabijają, rozcinając mu plecy i rozkładając żebra jak skrzydła. Saga Ulryka kończy się tym, że jego ciało zostaje złożone i pochowane na Umierających Ziemiach na wschodnim południu, aby jego przeklęty pech nie obciążał już nikogo więcej. Jednak spuścizna Ulrica przetrwała dzięki jego ocalałemu dziennikowi - wielu uważa, że jego zapiski były samolubnymi przechwałkami lub całkowicie sfabrykowane - katalogując wysokie opowieści o nadludzkich wieśniakach, mitycznych zaginionych miastach i wyczynach, które najlepiej reprezentują obsesję Nords na punkcie przygód i eksploracji.