
W surowym klimacie Mannheim posiadanie boskiej krwi Einherjarów jest ogromnym dobrodziejstwem, ale podobnie jak wszystko inne na północy, ma swoją cenę. Potężni Ugr posiadają szkielet i moc swojego przodka, ale brakuje im gracji i wyrafinowania, aby je udoskonalić, podczas gdy Valdeyr zachowują zdolność zmiany kształtów, ale są przeklęci absolutnym brakiem kontroli nad swoją formą. Stalkerzy zostali obdarzeni bestialskimi zmysłami swojego przodka, posiadając bystrzejszy wzrok i niezrównany zmysł węchu i słuchu, ale podobnie jak ich półkrwi bracia, nie mają kontroli nad tymi darami.
Jak to często bywa w przypadku zakrwawiony Im większa koncentracja boskiej krwi w jednostce, tym większa moc i tym wcześniejsza jej manifestacja. Legendy mówią, że Asvald the Loud, największy ze wszystkich Stalkerów, był urodzony z tymi darami. Nie mogąc uciszyć jego płaczu, jego zrozpaczona matka została zmuszona do porzucenia go w lesie, mając nadzieję, że zimno szybko zabije dziecko. Legenda opowiada o tym, jak Asvald został znaleziony przez stado Fenrirów, które cudem zdecydowały się go wykarmić, zamiast pożreć. Z czasem Asvald stał się jednym z najbardziej znanych bohaterów Nordów, ścigając swoją potworną ofiarę, flankowaną przez stado Fenrirów, które zdołał zdominować.
W przypadku większości Stalkerów początek ich mocy jest bardziej stopniowy. Gdy się ujawniają, zgiełk życia w wiosce uniemożliwia im sen i koncentrację, nie mówiąc już o smrodzie, w którym przez cały czas kąpią się ich nozdrza. Powoli wypędzani ze swoich domów, wkrótce odnajdują swego rodzaju spokój w mroźnych lasach i górach Mannheim. Tam ich dary pozwalają im prosperować jak nikt inny. Niezmiennie stając się doskonałymi myśliwymi i leśnikami, rozwijają podstawową kontrolę nad swoimi zdolnościami. Z czasem udaje im się powrócić do cywilizacji, przywożąc rzadkie skóry i trofea na handel. Jednak prawie zawsze zgiełk życia w wiosce ponownie ich męczy, a mroźna północ zawsze kusi... Po kilku dniach lub tygodniach "cywilizowane" życie wyczerpuje Stalkera i wraca on w ciche, surowe objęcia mroźnych ziem Mannheim.
Nierzadko zdarza się, że stalkerzy w danym regionie nawiązują swego rodzaju koleżeństwo. W przeciwieństwie do zwykłego sposobu Nordów, nie jest to wykuwane przy ryczących płomieniach i bańkach miodu pitnego. Jest to raczej cicha komunia, przekazywana między ligami i porami roku poprzez stosy skał i połamane gałązki, poprzez skrytki na drewno opałowe i ukryte racje żywnościowe. Spotkania twarzą w twarz są rzadkie i wynikają głównie z przypadku lub konieczności. Samotnicy z wyboru, Stalkerzy chętnie łączą się w grupy, gdy trzeba pokonać przerażającą zdobycz lub stawić czoła niebezpieczeństwu większemu, niż mogliby sobie poradzić w pojedynkę.
Stalkerzy nierzadko odpowiadają na wezwanie kapitana statku do najazdu. Podczas gdy łupy i niewolnicy są mało atrakcyjni, wezwanie do eksploracji, zdobywania doświadczenia i odkrywania odbija się głośnym echem w ich sercach. Sama różnorodność zapachów i widoków, jakie oferują słoneczne krainy, jest lepszym wabikiem niż jakakolwiek obietnica chwały czy łupów. To naprawdę szczęśliwy kapitan, który może liczyć na grupę Stalkerów wśród swoich sił. Ci mistrzowie lasu są nieocenieni podczas najazdu, eliminując posterunki i odcinając linie zaopatrzenia, podczas gdy główne siły zajmują pozycje. Gdy już dojdzie do bitwy, Stalkerzy zapewniają swoim braciom bardzo potrzebną osłonę z dystansu, zanim sami ruszą do walki.