Dweghom

Raegh Theurodhin z Ghleulgas

W salach Ghleulgas wyryto wiele wspomnień.

Ich twierdza jest uważana za jedną z najstarszych i najlepszych konstrukcji ich ludu. Wspomnienie o jej założeniu wiąże się ze śmiercią nie jednego, ale dwóch najsilniejszych smoków, które upadły po Rozbiciu. Wiele armii, Life-Binders, Body-Twisters, ludzi, a nawet zastępy Dweghom, zostało zniszczonych na przestrzeni dziejów przed murami Hold. Więcej Drakes niż w jakiejkolwiek innej Twierdzy zostało złamanych i oswojonych, całkowicie i całkowicie, by służyć kaprysom swoich panów. A jakby tego wszystkiego było mało, Żywy Wróg Ziemi nadal jest tam uwięziony, skuty i związany na wszystkie możliwe sposoby, z jednym okiem otwartym na wieczność, by patrzeć, jak jego potomstwo potyka się żałośnie jak zwierzęta juczne, przyćmione i otępiałe przed potęgą i chwałą jego byłych niewolników.

Mimo tych wszystkich wspomnień, Dweghom z Ghleulgas są jeszcze bardziej dumni ze swojego Raegha.

Nazywano go różnie: Starą Górą, gdyż był Raeghem od ponad tysiąclecia, niewzruszony na swym tronie i niekwestionowany przez tych, którzy teraz nie żyją; Aghmehnem, Jedynym z Aghm, jakby był wyrzeźbiony przez czystą wartość lub jakby jego Aghm definiowało samo pojęcie; nazywano go także Mhûlvhestem, Pięściarzem, niepokonanym w bójkach, jak mówiły wspomnienia, gdyż był tylko Tanem, ale także z innego powodu. Ale jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zapytał Dweghom z Ghleulgas, kim jest ich Raegh, odpowiedź była tylko jedna: Theurodhin. Płynęła w nim krew Theurdraghda, Zwiastuna Smoczej Śmierci, i choć mówi się, że krew nie ma znaczenia, wszyscy o tym pamiętali, bo tylko z jego przodkiem, który pokonał dwa smoki, można było porównać Aghm Theurodhina.

Dokonał tego, czego nie udało się osiągnąć przez tysiąclecia niewoli. Udało mu się to, czego nie zdołały dokonać niekończące się znęcanie się, a nawet tortury. To, czego historia wyśmiewania, drwin i zniewag nigdy nie przyniosła, on dostarczył swojemu ludowi. Pomimo swojego stanu, Wróg nigdy się nie poddał, nigdy się nie poddał, nigdy się nie poddał. Jego ciało mogło zostać schwytane, ale jego duch, choć małostkowy i nienawistny, nigdy się nie złamał. Dopóki Raegh do niego nie przemówił. Dopóki go nie uderzył. Dopóki Theurodhin nie sprawił, że smok uronił łzę.

Nawet bez tego jednego, najwspanialszego Wspomnienia, Theurodhin byłby Raeghem godnym swojej korony. Pamięta się, że jako młodzieniec, wieki przed upadkiem, opuścił Posiadłość. Powrócił bez Aghm, imienia, praw i jedynie z maczugą ze zwykłego kamienia. Od tamtej pory zawsze zdobywał Aghm i tylko raz przegrał. Wielu próbowało go pokonać, w bójkach, w walce i w dowcipie, ale nie udało im się. Wielu próbowało odebrać mu koronę, zgodnie ze zwyczajem Dweghom, ale żadnemu się to nie udało.

Teraz, Stara Góra siedzi na swoim tronie, uroczysty, milczący, niewzruszony, z siwymi włosami i brodą wieńczącymi twarz pokrytą bliznami po niezliczonych walkach i ciemnymi oczami padającymi na jego radę, gdy zajmują swoje miejsca przed nim. Starsi Ardentów i Umiarkowanych rzucają sobie nawzajem wyzwania, wspierani przez tych z Klanu, którzy faworyzują jedną lub drugą stronę. Jest to scena, której był świadkiem niezliczoną ilość razy i której bez wątpienia będzie świadkiem ponownie. Wie, dokąd to doprowadzi; jeśli nie podczas tej Rady, to podczas następnej lub jeszcze następnej. Mimo to nie rusza się z miejsca; nawet gdy dwaj tanowie biją się przed nim, gotowi udowodnić swoje Aghm i zdobyć jego aprobatę w wyborze małżonka. Pamięta podobną bitwę z młodości; pamięta je wszystkie. Widzi, kto wygra i aprobuje to. On jest bardziej godny. Więc kiwa głową, gdy walka się kończy i uznaje zwycięzcę i to jest największy ruch, nawet gdy wyzwania wokół niego powracają.

Thanes, Dragonslayers, Sorcerers i Kerawegh krzyczą teraz na siebie nawzajem. Słucha ich z roztargnieniem, wzrok kierując na Smoka; jego oko jest otwarte, zmuszone dostrzec siłę każdego i wszystkich w radzie Raegha, ich gotowość, ich wolę, ich Aghm. Ale Smok nie patrzy na nich, lecz na siebie, spojrzenie woli między dwoma starymi wrogami. Obelgi padają teraz między członkami rady, otwarcie, wyzywająco, podczas gdy król pozostaje niewzruszony, a jego bezczynność uznawana jest za aprobatę. Ręce sięgają po broń, najpierw jako groźba, a zaraz potem jako oświadczenie. Jego broń leży obok niego nietknięta i nieposzukiwana: najprostszy z kamiennych maczug i najlepszy z toporów, Draegbhrud jego przodka. W końcu to będzie w tej Radzie. Bitwa zostanie połączona, Sale zostaną pomalowane na karmazynowo. Tylko godni zwyciężą, wzmocnieni na ciele i umyśle, a Posiadłość stanie się dzięki temu lepsza, jak nakazuje zasada Dweghom, stosowana od czasów Pierwszej Wojny. A Smok będzie tam leżał z otwartym okiem, zmuszony widzieć swoich wrogów silniejszymi. Jeden z najmłodszych członków rady krzyczy "Moaghm Dorh", dwa słowa, które kierują całym Dweghom. Inni podążają za nim.

"Wystarczy" - mówi. Jest to prawie ochrypły szept, ale zostaje usłyszany. Zapada cisza. Wszystkie ruchy ustają.

"Wiem, gdzie ukrywa się smok" - dodał. "Przygotuj klan. Hold będzie maszerował". Wstaje, a zszokowana cisza ustępuje miejsca okrzykom i wiwatom.

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter